piątek, 11 listopada 2016

O tym jak Polacy uczyli Japończyków łamania szyfrów

Japonia w zakresie kryptografii w początkach okresu międzywojennego pozostawała daleko w tyle za innymi krajami. Szczególnie jej armia lądowa, była w tej dziedzinie niezwykle opóźniona. Nieciekawą dla Japończyków sytuację udało się zmienić dopiero w latach 20. dzięki pomocy naszych kryptologów, którzy wykazali się niemałymi umiejętnościami już w wojnie polsko-bolszewickiej.
Japończycy od dawna mieli świadomość, że ich metody kryptologii pozostawiają wiele do życzenia. Szczególnie dobrze zdawali sobie z tego sprawę powiązani z wywiadem członkowie Sztabu Generalnego Sił Lądowych.
Przebywający już od dłuższego czasu w Polsce kapitan Yamawaki Masataka, który reprezentował japoński Sztab Generalny, postanowił wykorzystać swoje dobre kontakty z przedstawicielami polskiej armii i doprowadzić do stałej współpracy między naszymi sztabami.
Jan Kowalewski. Człowiek, który nauczył Japończyków łamać szyfry (na zdjęciu już jako major).
Kapitan Kowalewski. Człowiek, który nauczył Japończyków łamać szyfry.Jan Kowalewski. Człowiek, który nauczył Japończyków łamać szyfry (na zdjęciu już jako major).
W dalszej perspektywie najbardziej zależało mu na tym, by Polacy zajęli się szkoleniem japońskich kryptologów. Pomimo świetnej opinii jaką wystawił naszej stronie, spotkał się początkowo z niechęcią szefa japońskiego Oddziału II, gen. bryg. Itamiego Matsuo.
Według relacji jaką pozostawił kapitan, zwierzchnik powiedział wówczas: jakżesz siły lądowe państwa pierwszej klasy mogą pobierać nauki od armii państwa trzeciego gatunku. Mimo wszystko zgoda została w końcu wydana, choć japońska generalicja nie wyzbyła się swoich wątpliwości.
Więcej na stronie: http://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/06/09/o-tym-jak-polacy-uczyli-japonczykow-lamania-szyfrow/

środa, 9 listopada 2016

Ciekawostka

Znalezione obrazy dla zapytania zabór austriacki zdjęcia
W zaborze austryjackim inaczej niż w pozostałych dwóch zaborach obowiązywał ruch lewostronny.

Eksperymenty na ludziach wczasie II wojnie światowej




Od 1933 roku na terenie III Rzeszy powstawały obozy koncentracyjne, zakładane z rozkazu Adolfa  Hitlera – przywódcy nazistów. Ich funkcjonowanie było zapowiedzią przyszłych wydarzeń, do których przykrywką była II wojna światowa. Hitler miał własne plany narodowościowo-przestrzenne dotyczące swojego kraju i ziem na wschód od Odry. Ich realizacja rozpoczęła się w 1933 roku ustawą o „ochronie narodu i państwa”, której kontynuacja nastąpiła w 1935 roku wprowadzeniem niesławnych ustaw norymberskich. Sankcjonowały one podział społeczeństwa niemieckiego na pełnowartościowych obywateli oraz resztę, którzy wiedli „życie niewarte życia”. Do tej ostatniej grupy należeli Żydzi, nieodwracalnie chorzy umysłowo i fizycznie, przestępcy, homoseksualiści, alkoholicy, prostytutki itd. Należało wyeliminować takie jednostki, a w ostateczności odseparować od czystego rasowo społeczeństwa. Tak narodziła się koncepcja obozów koncentracyjnych, czyli miejsc odosobnienia dla ludzi niegodnych życia. Oprócz środka zaradczego w postaci izolacji, naziści postanowili pójść krok dalej i wprowadzili eutanazję dla m.in. umysłowo chorych (akcja T-4). Był to pierwszy krok ku dalszemu ludobójstwu, które miało miejsce podczas II wojny światowej. Po 1 września 1939 roku pole działania zdecydowanie zwiększyło się, a wojna dała odpowiedni pretekst i osłonę do budowy zbrodniczej machiny, której apogeum datuje się na 1942 rok, czyli realizację tzw. „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. W ramach Endlosung planowano oczyścić Europę z Żydów, nie oszczędzając przy tym również Cyganów i Słowian. Każda z ras „podludzi”, jak nazywali je Niemcy, miała być możliwie jak najbardziej eksploatowana jako darmowa siła robocza czy materiał doświadczalny do pseudomedycznych eksperymentów, prowadzonych w obozach koncentracyjnych na terenie Niemiec i krajów okupowanych.
 










 
^Ofiary obozu w Auschwitz^

 Noga więźniarki Jadwigi Dzido po eksperymentach w Ravensbruck   ---->

 Dr August Hirt
          I
          V


więcej na:  http://polskiedzieje.pl/ii-wojna-swiatowa/nazistowskie-eksperymenty-podczas-ii-wojny-swiatowej.html



Milestone. Polacy, którzy złamali kod Enigmy, nareszcie docenieni

"Kamień milowy" to prestiżowe wyróżnienie premiujące przełomowe odkrycia, które zmieniły cywilizację. Nagrodzono polskich matematyków, którzy złamali kod Enigmy. Lepiej późno niż wcale!
Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski . Wiedza, że to oni złamali kod Enigmy wciąż słabo przebija się do światowej świadomości społecznej. Milestone, prestiżowe wyróżnienie, ma to zmienić.
/
IEEE (Institute of Electrical and Electronics Engineers) to największa organizacja zawodowa na świecie z siedzibą w USA. Zrzesza techników, inżynierów i naukowców z obszaru elektryki i elektroniki. Nadała swoje najwyższe odznaczenie "Milestone" (Kamień milowy w rozwoju inżynierii elektrycznej i obliczeniowej) trzem polskim matematykom: Marianowi Rejewskiemu, Jerzemu Różyckiemu i Henrykowi Zygalskiemu za złamanie kodów Enigmy w latach 1932-1939.
"Milestone"  jest bardzo prestiżowym wyróżnieniem. Jest  nadawane za najwybitniejsze osiągnięcia techniczne mające wpływ na rozwój cywilizacji. Nadanie go wspomnianym polskim matematykom jest ostatecznym dowodem na to, że Enigmę "pokonali" Rejewski, Różycki i Zygalski. Przez 70 lat przypisywano zasługi za złamanie kodów Enigmy wyłącznie Brytyjczykom i Amerykanom. Dopiero po wstąpieniu Polski do NATO Brytyjczycy przyznali oficjalnie, że sukces zawdzięczali Polakom.
- Przez długie lata nasi politycy nie mówili o tym, że Polacy mieli tak wielki wpływ na losy II wojny światowej - mówi przewodniczący Polskiej Sekcji IEEE prof. Ryszard Jachowicz z Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej. - Kodu nie mogli złamać Francuzi, a Brytyjczycy zabrali się za to na kilka lat przed wojną.
/
więcej na:  http://www.polskieradio.pl/7/179/Artykul/1196164,Milestone-Polacy-ktorzy-zlamali-kod-Enigmy-nareszcie-docenieni









niedziela, 19 czerwca 2016

Wirus Zika coraz bliżej. Sprawdź, gdzie w Europie uważać

Niektóre części naszego kontynentu mogą stać się "podatnym gruntem" dla wirusa Zika - ostrzegają naukowcy. Dotyczy to szczególnie letnich miesięcy na południu Europy, gdzie co roku ciągną rzesze turystów.
Cieplejszy klimat zwiększa tempo, w jakim rozmnażają się zainfekowane komary. Ryzyko zakażenia wirusem na południu Europy rośnie również przez fakt, że ten region przyciąga wielu turystów z krajów, które najbardziej ucierpiały przez obecność wirusa i którzy mogą być już zainfekowani. Chodzi głównie o państwa Ameryki Południowej i Środkowej. W samej Brazylii wirusem Zika zaraziło się od 2015 roku 1,5 mln osób.

Przenoszony przez komary wirus Zika wywołuje mikrocefalię (małogłowie) u noworodków i w rzadkich przypadkach choroby neurologiczne u dorosłych. Nie ma na niego szczepionki. U zakażonych nim osób występują m.in. takie objawy jak gorączka, wysypka, bóle stawów i zapalenie spojówek.

Gdzie najgroźniej

Szwedzcy naukowcy z Uniwersytetu w Umea opracowali mapy, na których widać, które europejskie kraje są najbardziej narażone na wystąpienie wirusa w letnich miesiącach. Są to Hiszpania, Włochy, Grecja, Turcja i część Rosji wokół Krasnodaru. Ryzyko wystąpienia wirusa występuje również we Francji, Niemczech, na Węgrzech, Słowacji, Bułgarii, Chorwacji, Słowenii i Serbii.
Mapy zostały stworzone w oparciu o szacowany przepływ turystów, gęstość zaludnienia oraz występowanie komarów z rodzaju Aedes, które są odpowiedzialne za rozprzestrzenianie się wirusa.

- Obecność komarów z rodzaju Aedes, cieplejszy klimat i szczytowy przepływ podróżnych w transporcie lotniczym w Europie to powody dla których Europa Południowa jest podatnym gruntem dla wirusa Zika - tłumaczy współautor badań Joacim Rocklov z Uniwersytetu w Umea.

Małe ryzyko w Polsce

W maju Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ostrzegła, że zwiększa się populacja komarów z rodzaju Aedes na portugalskiej wyspie Madera oraz na gruzińskim i rosyjskim wybrzeżu Morza Czarnego. W związku z tym istnieje tam "wysokie" prawdopodobieństwo pojawienia się wirusa.

WHO poinformowała także, że w takich krajach jak Francja, Włochy, Malta, Chorwacja, Hiszpania, Turcja, Grecja, Szwajcaria, Bułgaria i Rumunia istnieje "umiarkowane" ryzyko wystąpienia wirusa.

Polska, z racji nieco chłodniejszego klimatu, znajduje się wśród krajów z bardzo niskim prawdopodobieństwem wystąpienia wirusa.
Do tej pory w Europie wykryto ponad 400 przypadków zakażenia wirusem.

Jesteśmy czerwoną wyspą na mapie Europy. Grozi nam blackout


Jesteśmy czerwoną wyspą na mapie Europy. Grozi nam blackout
Odcięcie od prądu to realny scenariusz dla Polski, który może się zrealizować tego lata. Zbieg niefortunnych okoliczności może doprowadzić do konieczności ograniczenia poboru energii przez firmy, albo Polakom zabraknie prądu w gniazdkach.
Polska jest wyspą na mapie Europy, ale tym razem nie zieloną, a czerwoną, co oznacza zagrożenie dla dostaw prądu z zagranicy. Jeśli w wyniku upałów krajowy system energetyczny nie będzie w stanie wyprodukować dostatecznej ilości prądu, może go zabraknąć.
Po ubiegłorocznych problemach, gdy 10 sierpnia ograniczono dużym odbiorcom pobór prądu, Polskie Sieci Elektroenergetycznych opracowały specjalny raport o przyczynach wprowadzenia 20 stopnia zasilania. Jednak jest on objęty „tajemnicą przedsiębiorstwa” i nie zostanie przedstawiony opinii publicznej. A tego lata sytuacja może się powtórzyć.

Zmiany klimatu

- W  przypadku kumulacji niekorzystnych zjawisk takich jak: ekstremalne warunki pogodowe, niekorzystna sytuacja hydrologiczna w dorzeczu Wisły, opóźnienia w uruchamianiu kolejnych,
nowych jednostek wytwórczych, czy brak możliwości uzyskania pomocy awaryjnej z sąsiednich systemów, nie można wykluczyć powstania zagrożenia bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej i, w konsekwencji, konieczności wprowadzania ograniczeń w dostawach energii elektrycznej do odbiorców – mówi Beata Jarosz, rzeczniczka PSE. Upalny wyż atmosferyczny, czyli duża ilość słońca i bezchmurne niebo w połączeniu z wysoką temperaturą oraz niskim stanem wody spowodują, że elektrownie węglowe nie będą mogły pracować pełną parą. Z powodu upałów zużycie energii rośnie wówczas o ok. 10 proc. (blisko 2000 MW). W ruch bowiem idą wiatraki i klimatyzatory a zapotrzebowanie na prąd latem bywa już nawet tak duże jak zimą, kiedy to do tej pory występował szczyt zapotrzebowania. Zmiany klimatyczne zmieniają nasze życie nawet w tych obszarach.- Elektrownie takie jak np. Kozienice, Rybnik czy Ostrołęka o łącznej mocy ponad 5300 MW nie mogą zrzucać do rzek i jezior wystarczającej ilości gorącej wody z bloków energetycznych. W takie dni nie ma także wiatru, poruszającego turbiny wiatrowe, których moc wynosi ponad 5500 MW – tłumaczy Bartłomiej Derski z portalu WysokieNapięcie.

Dorzecze Wisły

Problemy z ograniczeniem mocy i zagrożeniem blackoutem minionego lata wystąpiły tylko na Wisłą. Pozostałe europejskie kraje poradziły sobie z upalnym latem. Dlaczego więc Polska stanęła przed tym zagrożeniem?
Zagrożeniem jest specyficzny polski miks energetyczny, wyjątkowy na tle całej Europy. Prąd nad Wisłą produkowany jest w ponad 80 proc. z węgla.
- Ze względu na technologie wykorzystywane do produkcji energii elektrycznej nasz system jest dość wrażliwy na warunki atmosferyczne, głównie ze względu na wymagania w zakresie chłodzenia elektrowni cieplnych pracujących w otwartym układzie chłodzenia – informuje Beata Jarosz, rzeczniczka PSE.
Dodaje, że w ostatnim okresie dotyczy to pokaźnego zasobu mocy wytwórczych zgromadzonych w trzech elektrowniach, w dorzeczu Wisły: w Połańcu, Kozienicach i Ostrołęce.

Czerwona wyspa

Polska – w przeciwieństwie do sąsiadów – niemal w ogóle nie produkuje energii elektrycznej ze słońca. Fotowoltaika najwięcej energii dostarczać by mogła latem, gdy opalane węglem elektrownie nie mogą sprawnie działać. W Polsce jest zaledwie ok. 120 MW, a to kropla w morzu potrzeb. Część instalacji fotowoltaicznych nie jest nawet podłączona do sieci.
Mimo więc, że poczynione zostały liczne kroki, by poprawić sytuację, to nadal za mało.
- W Niemczech pamiętnego 10 sierpnia w samo południe elektrownie PV produkowały ponad 20 GW energii zaspokajając prawie 1/3 zapotrzebowania. Cena energii elektrycznej wyniosła niespełna 37 euro. W Warszawie wzrosła w tym samym czasie do ponad 150 euro/MWh – mówi dr Andrzej Ancygier Hertie School of Governance w Berlinie.Jego zdaniem, w wielu przypadkach, zwłaszcza w upalne dni, ale także burze czy wichury,  fotowoltaika znacznie zwiększa bezpieczeństwo energetyczne, zwłaszcza w połączeniu z magazynami energii, rozwojem sieci i zarządzeniem popytem.
- Odnawialne źródła energii czynią system energetyczny o wiele bardziej elastycznym. Ta elastyczność jest niezbędna nie tylko w przypadku suszy, ale również innych katastrof naturalnych, takich jak huragany czy powodzie, które mogą prowadzić do zerwania linii energetycznych czy awaryjnych wyłączeń elektrowni.

Czarny scenariusz

Naukowiec podkreśla, że system energetyczny oparty na dużych jednostkach jest o wiele bardziej podatny na zagrożenia, nie tylko ze względu na katastrofy, ale również ludzką działalność, niż system składający się z milionów niezależnych jednostek, na który składają się prosumenci czy producenci i jednocześnie konsumenci energii, jak to się dzieje w Niemczech.
- Po atakach terrorystycznych w Paryżu i Brukseli wiele mówiło się o ewentualnych atakach terrorystycznych na elektrownie atomowe, które mogłyby doprowadzić do zakłóceń w dostawach energii. Tymczasem w wyniku niedawnego strajku we francuskich elektrowniach atomowych znacznie wzrosło zagrożenie blackoutem. Można się zastanowić, czy znaczne uzależnienie od
elektrowni węglowych i ewentualna ich blokada przez strajkujących górników nie mogłaby doprowadzić do podobnego scenariusza w Polsce w przyszłości, zwłaszcza biorąc pod uwagę coraz mniejszą rezerwę mocy w sieci – dr Andrzej Ancygier rysuje czarny scenariusz. Co ciekawe, podobne wnioski pojawiły się w raporcie PSE.- Zarekomendowano opracowanie narodowego programu rozwoju nowych mocy do 2030 roku. Rozwój powinien dotyczyć zarówno źródeł o charakterze systemowym, dających podstawę bezpieczeństwa energetycznego, jak również źródeł rozproszonych, w tym odnawialnych, które są dopełnieniem bilansu mocy zapewniającego ciągłość i niezawodność dostaw – stwierdza Henryk Majchrzak, prezes PSE.

Ustawa o OZE

Tymczasem projekt nowelizacji ustawy o odnawialnych źródeł energii, który jest obecnie w Senacie, ogranicza wsparcie dla OZE, a nawet - jak wskazuje wielu ekspertów i organizacji pozarządowych – zamraża rozwój tego rynku. Z nowej ustawy wypadły taryfy gwarantowane, zapisane w ustawie z lutego 2015 r. Zamiast nich prosumenci otrzymają tzw. upust w rachunkach. Ilość energii, którą wyprodukowali (np. w panelu fotowoltaicznym) rozliczą sobie energią z sieci. W dodatku rozliczenie nie będzie równe.
Opozycja i środowiska związane z energetyką obywatelską są przeciwne likwidacji taryf gwarantowanych. Przekonują, że opusty nie będą sprzyjać rozwojowi tego rodzaju energetyki, bo inwestycje w mikroźródła zwrócą się po wielu latach.
Co ciekawe, jak zwracał uwagę Mirosław Kasprzak z PSL ,to właśnie rękami PiS podczas głosowania nad nowelizacją z 2015 r. udało się wprowadzić (wbrew woli ówczesnego rządu) taryfy gwarantowane. Najwyraźniej posłowie po dojściu do władzy zmienili zdanie.

Elektrownia na gaz

Czy w tym roku czeka nas ponowne wprowadzenie 20 stopnia zasilania?
- Wyciągnęliśmy wnioski z sierpnia 2015roku – zapewnia Cezary Szwed, wiceprezes PSE. - Właśnie rusza elektrociepłownia na gaz we Włocławku, budowa nowego bloku w Kozienicach jest bardzo zaawansowana. W ciągu 2-3 lat zakończy się także budowa bloków energetycznych w Opolu i Jaworznie.
Bloki przeznaczone do likwidacji utrzymywane są w gotowości. Jeśli PSE uzna, że ta energia powinna zasilić system, elektrownia produkuje ją i dostaje za to wynagrodzenie.

- Jak każdy operator systemu przesyłowego mamy podpisane umowy na awaryjny import energii. Trzeba jednak pamiętać, że jego realizacja będzie zależeć od tego, czy w sąsiednich krajach będzie dostępna nadwyżka mocy, a połączenia transgraniczne będą miały dostępną przepustowość – mówi Cezary Szwed.

Import energii

Szwed zapewnia, że przesuwniki fazowe na granicy z Niemcami przeszły podstawowe próby i w najbliższych tygodniach zaczną pracę.
- Na początek będziemy je testować, aby się nauczyć jak wpływają na systemy energetyczne po obu stronach granicy. Ich podstawowym zadaniem jest ograniczenie tw. przepływów kołowych, ale przy okazji najprawdopodobniej umożliwią nam także przywrócenie możliwości handlu energią w poszczególnych godzinach - dodaje.
PSE zwróciły się do operatorów sieci w sąsiednich państwach o gotowość do awaryjnej pomocy na poziomie do 1000 MW.
Krajowy bilans mocy dla poszczególnych miesięcy 2016 roku wykazuje obecnie nadwyżkę mocy – wynosi ona 18 proc. Energii więc wystarczy, nawet biorąc pod uwagę planowane w poszczególnych miesiącach roku remonty jednostek wytwórczych.
- Zakładając możliwość uzyskania importu i awaryjnej pomocy z sąsiednich systemów rzędu 1000 MW oraz inne dostępne środki zaradcze szacujemy, że nie wystąpi potrzeba wprowadzania ograniczeń dostaw energii elektrycznej dla odbiorców. Nawet w przypadku, gdy nieplanowe ubytki mocy przekroczą wskazany powyżej poziom o kilkaset megawatów, czyli będą na poziomie zbliżonym do tego, który wystąpił w sierpniu 2015 roku – podkreśla Beata Jarosz.
Rzeczniczka PSE zaznacza jednak, że nie da się w pełni przewidzieć sytuacji bilansowej w  przyszłości.

wtorek, 17 maja 2016

Meteor rozświetlił noc nad amerykańskim miasteczkiem

Nad położonym w północno wschodniej części USA miastem Cumberland (stan Maine), przeleciał meteor, który płonąc w atmosferze rozjaśnił niebo. Przelot bolidu zarejestrowały policyjne kamery w trzech okolicznych miastach.
Jasna kula przeleciała nad położonym nad Oceanem Atlantyckim amerykańskim stanem Maine około godz. 1 w nocy czasu miejscowego z poniedziałku na wtorek (z 16 na 17 maja).

Jedna kula, wielu świadków

Rozbłysk był widziany w trzech miastach stanu Maine - Portland, Cumberland i Sabattus. Amerykańskie Towarzystwo Meteorologiczne podało, że odebrali wiele zgłoszeń o kuli ognia spadającej z nieba także z miejscowości w stanach Massachusetts i Nowy Jork oraz kanadyjskiej prowincji Ontario.

Blask i huk

Niewielka jasna plamka spadając w atmosferze wydawała się obserwatorom coraz większa. Trwający kilkanaście sekund lot utrwaliły policyjne kamery i monitoring.
Świadkowie i policjanci opisywali, że w pewnym momencie zrobiło się jasno jak za dnia i słychać było jakby wybuch. Niektórzy twierdzili, że odczuli, jakby fala uderzeniowa wstrząsnęła ich domem.
Jeden z kierowców w Ontario uchwycił bolid na niebie w nocy z 16 na 17 maja kamerką samochodową.

więcej na tvn24

wtorek, 3 maja 2016

Udany start rakiety Sojuz z nowego kosmodromu Wostocznyj

Mimo wcześniejszych niepowodzeń, za drugim razem, z rosyjskiego kosmodromu Wostocznyj wystartowała rakieta Sojuz 2.1a. Wyniosła ona na orbitę okołoziemską trzy satelity naukowe

Wcześniejszą nieudaną próbę obserwował sam prezydent Rosji Władimir Putin. Nie ukrywał on też swojego niezadowolenia po pierwszych kłopotach ze startem. Co więcej, na posiedzeniu komisji, która miała określić przyczynę odwołania startu Sojuza, Putin zwrócił uwagę na dużą ilość "zakłóceń" w rosyjskim programie kosmicznym i wezwał do ich usunięcia.
Rosyjski przywódca pozostał na terenie kosmodromu Wostocznyj i na własne oczy mógł zobaczyć udany start rakiety kosmicznej. Budowę tej instalacji utrudniały liczne opóźnienia i postępowania karne przeciwko menedżerom firm podwykonawczych podejrzanym o defraudację środków przeznaczonych na kosmodrom.
Wostocznyj ma uniezależnić Rosję od kosmodromu Bajkonur, który znajduje się Kazachstanie. W przyszłości to właśnie z niego mają być z niego wysyłane na orbitę załogowe i bezzałogowe statki kosmiczne, a także satelity komercyjne.

Kot budowniczy nadzoruje budowę w Chile i podbija internet

Kot "Czarny" z Chile stał się gwiazdą internetu. Swoją sławę zyskał pracując na budowie. W zaistnieniu pomógł mu także charakterystyczny strój - odblaskowa kamizelka, uszyta przez jedną ze sprzątaczek pracujących razem z nim. Nie wiadomo, co należy do obowiązków "Czarnego", ale po sposobie jego zachowania można stwierdzić, że piastuje stanowisko kierownicze.

Konstytucja 3 maja - wszystko, co powinieneś wiedzieć

3 maja 1791 r. uchwalona została ustawa rządowa, która przeszła do historii. Konstytucja 3 maja była drugą na świecie, a pierwszą w Europie, spisaną konstytucją. Zmieniła ustrój państwa na monarchię konstytucyjną oraz ograniczyła demokrację szlachecką. Jakie były okoliczności i konsekwencje uchwalenia Konstytucji 3 Maja? Zobacz najważniejsze informacje na naszej infografice.

czwartek, 21 kwietnia 2016

Bursztynowa Komnata jest na Mazurach? Odkrycie w Mamerkach

W kompleksie Bunkrów w Mamerkach niedaleko Węgorzewa na Mazurach
odkryto nieznane dotąd pomieszczenie. Według pracowników tamtejszego muzeum, w środku może znjadować się słynna Bursztynowa Komnata.


wiecej na: http://facet.interia.pl/obyczaje/historia/news-bursztynowa-komnata-jest-na-mazurach-odkrycie-w-mamerkach,nId,2189278

Humberstone - miasto widmo na pustyni Atacama

Humberstone to opuszczone miasto w Chile. Leży w północnej części kraju w regionie administracyjnym Tarapacá. Pod koniec XIX wieku mieszkało tu blisko cztery tysiące osób, lecz obecnie nie ma ani jednej żywej duszy. Wszyscy opuścili osadę po załamaniu się rynku saletry. Dziś pustkami świecą nie tylko domy i warsztaty, ale także kościół, rynek czy teatr.

Miasto zostało nazwane na cześć Jamesa Humberstone'a, brytyjskiego inżyniera, który wyemigrował do Ameryki Południowej w 1875 roku. Warunki, w których przyszło wydobywać saletrę, nie były łatwe. Panował tu ogromny żar, lecz mieszkańcy wiedzieli, że jest to jedyny sposób, by zapewnić godny byt swoim rodzinom

 Saletra nazywana była "białym złotem", a największe zapotrzebowanie na nią miały kraje Europy, przeżywającej rewolucję przemysłową. Dzięki niej można było produkować wydajniejsze nawozy dla rolnictwa i wykarmić gwałtownie rosnącą populację Starego Kontynentu. Saletra stanowiła wówczas od 60 do 80 proc. chilijskiego eksportu. Chile żyło dosłownie z tego właśnie surowca.

 Humberstone jest jedną z wielu osad w Chile, które zostały opuszczone po załamaniu się rynku saletry. Ludzie nie mając perspektyw na znalezienie pracy, szukali innych miejsc zatrudnienia, najczęściej porzucając cały dobytek, na który pracowali latami.

 Miasto było w pełni zelektryfikowane. Kiedy w mieście tętniło jeszcze życie, dziennie wypiekano kilka tysięcy bochenków chleba. Nadal można zobaczyć stary sklep zakładowy, w którym pracownicy zaopatrywali się we wszelkie niezbędne produkty. Gdy wybuchła I wojna światowa, Brytyjczycy zablokowali eksport saletry do Niemiec. To dało impuls do intensywnego poszukiwania zamienników, które udało się szybko znaleźć. Od tego czasu zanotowano dynamiczny regres wydobycia saletry.

 W 1960 roku zamknięto fabrykę w Humberstone, która przynosiła już wyłącznie straty. Od kilkunastu lat obiekt wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Opuszczone obiekty górnicze, chyba jak żadne inne, pokazują, jak ważna jest praca. Gdy zaczyna jej brakować to miasta, które przecież tętniły życiem, także tym kultularnym: o czym świadczy choćby obecność teatru, od razu zaczynają pustoszeć. Obecnie jedynymi osobami, które można spotkać, są stróż, bileterka i turyści.

Najbardziej okazałym budynkiem w mieście jest dom właściciela fabryki. Wiele miejsc jednak pokrywa rdza, której siłę dodatkowo spotęgował czas. Humberstone od 56 lat jest miastem widmem

niedziela, 10 kwietnia 2016

10 wydarzeń z ostatniego tygodnia cz.1


Oni zginęli w katastrofie smoleńskie


W tym roku mija 6. rocznica katastrofy polskiego samolotu rządowego w Smoleńsku. 10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70. rocznicą zamordowania tam polskich oficerów przez radzieckie NKWD. W katastrofie, do której doszło w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny, zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.

Polecam obejrzenie "Antaomia upadku" na youtube.pl


Pięć powodów, dla których już dziś warto zacząć skakać na skakance

  Skakanie na skakance ma wiele zalet i świetnie wpływa na nasz organizm. A podczas treningu pracuje całe nasze ciało.

Minęły już czasy, gdy skakanie na skakance było wykorzystywane jedynie w celu wzmacniania kondycji sportowców i korzystali z tego bokserzy, zawodnicy sztuk walki czy atleci. Obecnie ten rodzaj aktywności staje się bardzo popularny i zbiera coraz większe rzesze fanów. Jeśli chcesz efektywnie wzmocnić górną oraz dolną część ciała, a także mięśnie tułowia, a przy tym zwiększyć swoją wytrzymałość i koordynację, skakanka jest narzędziem dla ciebie. A to wszystko przy minimalnym ryzyku kontuzji. Oto pięć ważnych powodów, dla których warto już dziś sięgnąć po skakankę:

1. Spalasz więcej tłuszczu w szybszym czasie

Treningi ze skakanką są polecane przez wielu sportowców i specjalistów od fitnessu, jako jedna z najlepszych form ćwiczeń na spalanie tkanki tłuszczowej, szczególnie gdy ćwiczenia mają dużą intensywność, a skakanka posiada dodatkowe obciążenie. Intensywne treningi zyskały ostatnio bardzo dużą popularność, ponieważ okazało się, że poza spalaniem tłuszczu mają także inne ważne zalety. Jednak aby treningi typu HIIT (treningi interwałowe o wysokiej intensywności) były efektywne, trzeba umieć szybko przestawiać się z różnych poziomów intensywności. Skakanie na skakance jest na to świetnym sposobem. Można niemal natychmiast zmieniać tempo treningu, a także jego intensywność (np. podwójny obrót skakanki przy jednym skoku wymaga wiele wysiłku, podczas gdy nożyce wymagają go znacznie mniej). Treningi o wysokiej intensywności są bardzo wydajne, co jest ich dodatkową zaletą gdy ma się mało czasu. Jeśli jesteś bardzo zajęty, wystarczy jedynie 10 minut intensywnych ćwiczeń. Jeżeli szukasz szybkiego, skutecznego treningu kardio (inaczej zwanego wytrzymałościowym), skakanka jest właśnie dla ciebie.

2. Całe ciało pracuje


Górne partie ciała
Ręce nieustannie pracują, żeby wprawić skakankę w ruch. Angażowane są nasze ramiona, plecy, przedramiona, bicepsy i tricepsy. A przy użyciu obciążenia, twoje ciało zyska jeszcze więcej. Będzie to jak połączenie skakania na skakance z ćwiczeniami z obciążeniem.
Mięśnie tułowia
Balans, wymagany przy skakaniu na skakance sprawia, że mięśnie tułowia pracują przy każdym skoku i lądowaniu. Do skoordynowania i stabilizacji ruchu angażowane są też mięśnie brzucha, bioder oraz dolnej części pleców.
Dolne partie ciała
Przy skakaniu na skakance mocno zaangażowane są łydki. Pracują także mięśnie czworogłowe ud, ścięgna stawów skokowych oraz pośladki, a przy wprowadzaniu różnorodnych ćwiczeń, takich jak skoki z boku na bok, angażuje się dodatkowo różne mniejsze mięśnie stabilizujące dolną część ciała.

3. Zregenerujesz się i unikniesz urazów

Jeśli kiedykolwiek cierpiałeś na bóle piszczeli lub zapalenie ścięgien, to najprawdopodobniej doświadczyłeś przetrenowania. Powtarzające się ruchy podczas ćwiczeń bardzo obciążają stawy, więzadła, mięśnie i ścięgna w całym organizmie. Naprężenie to może być jednak zrekompensowane przez wprowadzenie treningów typu cross. Poprzez stosowanie naprzemienne form treningu kardio (np. bieganie jednego dnia i skakanie na skakance następnego), nie tylko zapobiegniesz urazom, ale możesz także przyspieszyć proces regeneracji mięśni. Aktywna regeneracja zwiększa przepływ krwi i odżywia napięte mięśnie, pomagając im się zregenerować w szybszym tempie.

4. Zwalczysz treningową nudę

Jeśli wizja 45-minutowego treningu sprawia, że nie jesteś w stanie zwlec się z kanapy i pójść na siłownię, być może dopadła cię treningowa nuda.
Wszyscy w pewnym momencie tego doświadczyli. A wypracowane, powtarzalne ruchy w większości ćwiczeń kardio z pewnością nie pomagają. Skakanie na skakance jest antidotum na monotonię podczas treningów z wielu powodów.
Przede wszystkim uczenie się nowych umiejętności i skoków jest dużym wyzwaniem. Dodatkowo w krótkim czasie czerpiesz z takiego treningu same korzyści. Skakanie na skakance możesz łączyć z innymi formami ćwiczeń kardio kiedy tylko chcesz, a poprzez zmianę tempa, długości serii i nabywanie nowych umiejętności, możliwość kombinacji podczas treningu jest praktycznie nieograniczona.

5. Można to robić wszędzie

Skakanka, w przeciwieństwie do wielu sprzętów do ćwiczeń, jest bardzo praktyczna. Bieżnia czy niektóre akcesoria do zajęć często są zbyt duże, by zmieściły się np. w torbie treningowej. A skakanka jest mała i przenośna. Można zabrać ją ze sobą wszędzie, chociażby w podróż służbową. Można używać jej wewnątrz budynków i na dworze, na siłowni albo w domu. Nie trzeba czekać aż się zwolni, tak jak dzieje się z wieloma urządzeniami na siłowni. Wystarczy tylko trochę miejsca i już można ćwiczyć.


Nie ćwicząc, starzejemy się szybciej

Nie ćwicząc, starzejemy się szybciej
Amerykańscy naukowcy postanowili zbadać rolę ruchu w funkcjonowaniu organizmu. Badania na grupie myszy wykazały, że aktywność fizyczna wpływa korzystnie na organizm i zapobiega starzeniu się

niedziela, 21 lutego 2016

22 luty DMB - Dzień Mysli Braterskiej!


22 luty jest to dzień jeden z ważniejszych jesli nie najważniejszy dla organizacji harceskich i skautowych. Tego dnia 1857 r. urodził się załozyciel skautingu Roberth Stephanson Smyth Baden-Powell Lord of Gilwell.

Był twórcą skautingu, największego i najpopularniejszego ruchu młodzieżowego na świecie, braterskiej wspólnoty, do której nalezy obecnie 25 milionów chłopców i 10 milionów dziewcząt w ponad dwustu krajach.

Dlatego w dzień jego narodzin powstał Dzień mysli Braterskiej w skrócie DMB. w ten dzień harcerze, harcerski skauci i skautki składaja sobie życzenia wysyłają kartki i robia coś dobrego dla innych.

Dlatego wszystkim Harcerzom Hracerkom i skautom życzę wszystkiego najlepszego i żebyście dalej trwali w harcerstwie, robili dobre rzeczy i dawali przykład innym jak być dobrym człowiekiem.
CZUWAJ!
 

Ciekły pancerz. Wynalazek polskich naukowców



Polscy naukowcy opracowali kamizelkę kuloodporną - lżejszą, bardziej elastyczną i skuteczniej chroniącą korpus przed pociskami niż kamizelki dostępne dzisiaj. Źródłem jej walorów są właściwości tzw. cieczy nienewtonowskiej, którą jest wypełniona. Substancja ta, na pozór przypominająca gęstością kisiel lub żel, pod wpływem uderzenia pocisku zachowuje się jak elastyczne ciało stałe. Kamizelka zaprojektowana na Wydziale Inżynierii Materiałowej Politechniki Warszawskiej wytrzymuje uderzenia 17 rodzajów najczęściej używanych pocisków, ponadto chroni tułów użytkownika przed wielokrotnym postrzałem, np. serią z karabinu maszynowego.

Awaryjne lądowanie pod Warszawą.

W miejscowości Michałów-Grabina (powiat legionowski) awaryjnie lądował mały samolot. Leżał kołami do góry, ale pilot i pasażer wyszli bez szwanku.
Do wymuszonego lądowania doszło przed godz. 15. Na miejscu był reporter tvnwarszawa.pl. - To samolot typu Cessna. Leży na dachu w polu, w środku nie ma ludzi - relacjonował Tomasz Zieliński. - Pilot manewrował między budynkami, wybrał dosyć duże pole do lądowania, niestety prawdopodobnie źle ocenił jego stan. Przednie kółko zaryło w miękką ziemię, samolot przewrócił się na dach, na skrzydła - dodał reporter.
- Z naszych wstępnych ustaleń wynika, że silnik przestał działać i awionetka lądowała awaryjnie. Nikomu nic się nie stało - potwierdził Robert Wujdolski z legionowskiej policji.
Samolot leżał na środku pola, ok. 70 metrów od zabudowań. - Lądował na bardzo miękkim podłożu. Pilot i pasażer wyszli o własnych siłach. Nikomu nic się nie stało. Na miejscu było pogotowie, ale jego pomoc nie była konieczna - podał Tomasz Kołodziński ze straży pożarnej w Legionowie. - Zabezpieczyliśmy miejsce wycieku paliwa. Odłączyliśmy akumulator, nie doszło do pożaru - dodał.
Szczegółowe przyczyny zdarzenia wyjaśni Komisja Badania Wypadków Lotniczych

Więcej na: http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,awaryjne-ladowanie-pod-warszawa-br-samolot-lezy-na-dachu-w-polu,194027.html

"Rozpaliło się ognisko, dając nam dobrej wróżby znak"

21.02 | Prezydent Andrzej Duda objął w niedzielę honorowy protektorat nad ruchem harcerskim w Polsce i poza granicami kraju. Podczas uroczystości rozpalił przed Pałacem Prezydenckim ognisko. - Już rozpaliło się ognisko dając nam dobrej wróżby znak - powiedział prezydent

Piotr Grudziński z grupy Riverside nie żyje

Piotr Grudziński był gitarzystą progmetalowej grupy Riverside, w której grał od jej powstania w 2001 roku. Razem z zespołem nagrał sześć albumów. Riverside to jeden z najpopularniejszych polskich zespołów za granicą, na koncie ma liczne trasy poza granicami naszego kraju.

Grudziński wcześniej występował w grupach Groan i Unnamed. Z Groan wydał materiał demo w 1998 roku, natomiast z Unnamed nagrał dwie płyty na początku lat 90.

O śmierci poinformowali pozostali członkowie Riverside za pośrednictwem profilu grupy na Facebooku. Przyczyny śmierci nie są znane.


Grupa miała w kwietniu wyruszyć w trasę koncertową po Polsce, na razie nie wiadomo czy występy dojdą do skutku.

PŚ w Lahti: Michael Hayboeck najlepszy w loteryjnym konkursie, trzech Polaków z punktami

Michael Hayboeck wygrał niedzielny konkurs Pucharu Świata w Lahti na skoczni normalnej. Austriak w drugiej serii jako jedyny wylądował na 100. metrze. Drugi był Niemiec Karl Geiger, a trzeci Japończyk Taku Takeuchi. Najlepszy z Polaków, Dawid Kubacki, zajął 11. miejsce, choć po pierwszej serii zajmował czwartą pozycję. Oprócz niego punkty zdobyli jeszcze Klemens Murańka i Stefan Hula.
Więcej na: http://eurosport.onet.pl/zimowe/skoki-narciarskie/ps-w-lahti-michael-hayboeck-najlepszy-w-loteryjnym-konkursie-trzech-polakow-z/nlwshm

Kompromitacja Polski. Budowa, która trwa dłużej niż III RP

Inwestycja za ponad dwa miliardy złotych nadal nie została oddana do użytku, choć w kampanii wyborczej w 2015 roku uroczyście przecinano na niej wstęgę. Budowa zbiornika w Świnnej Porębie trwa dłużej niż III RP. Nowy Minister Środowiska ogłosił w połowie stycznia, że w budżecie brakuje ponad 70 milionów złotych na dokończenie inwestycji. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie twierdzi, że pieniędzy brakuje od 2013 roku.




                                                                                                                                                                Więcej na http://biznes.onet.pl/wiadomosci/kraj/kompromitacja-polski-budowa-ktora-trwa-dluzej-niz-iii-rp/m43dlw

wtorek, 2 lutego 2016

Kolejne zmiany w policji. Nowy komendant w Krakowie

Nowym szefem policji w Krakowie zostanie inspektor Tomasz Miłkowski, którego głównym zadaniem będzie przygotowanie operacji zabezpieczenia Światowych Dni Młodzieży. To także oznacza, że nowy szef policji konsekwentnie wymienia niemal wszystkich komendantów wojewódzkich 


Uroczyste wprowadzenie inspektora Tomasza Miłkowskiego, który dotąd zajmował się logistyką policji na Dolnym Śląsku, odbywa w Krakowie. Zastąpi on komendanta generała Mariusza Dąbka, który jeszcze niedawno uchodził za silnego kandydata do stanowiska komendanta głównego. 

Kiedy minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak powierzył kierowanie policji inspektorowi Zbigniewowi Majowi. Ten zdecydował, że konieczna jest wymiana niemal całej elity policji - w tym właśnie generała Mariusza Dąbka. 

Na jutro jest z kolei zaplanowana uroczystość wprowadzenia nowego komendanta wojewódzkiego policji. Tym razem w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie stery ma przejąć dotychczasowy szef sztabu policji Jarosław Janiak. 

Schody czy zebry? Policzyli pieszych na Targowej

- Jeżeli piesi mają wybór, zdecydowanie wolą korzystać z przejść w poziomie jezdni niż z podziemnych– taką konkluzję wysnuli społecznicy z Zielonego Mazowsza po przeprowadzeniu badań ruchu pieszych na skrzyżowaniu Targowej z Ząbkowską i Okrzei.
Przejścia naziemne na tym skrzyżowaniu pojawiły się jesienią 2014 roku, w ramach porządkowania terenu po budowie drugiej linii metra. Była to inicjatywa społeczna."Należy jednak podkreślić, że społeczny projekt został zrealizowany tylko częściowo - wyznaczono 3 z 4 przejść dla pieszych, nie wyznaczono żadnego przejazdu dla rowerzystów" – informuje Zielone Mazowsze. Zebry nie wymalowano przez Targową od strony Dworca Wileńskiego.
Społecznicy przeprowadzili badanie ruchu pieszych w czwartek 14 stycznia między godziną 17 a 18. Wolontariusze obserwowali ruch z 10 miejsc pomiarowych.

Wolimy klasyczne zebry

Jak czytamy w raporcie sporządzonym po badaniu, piesi wolą korz "W przypadku przejścia przez ul. Ząbkowską drogę naziemną wybrało 92 proc. osób, w przypadku przejścia przez Okrzei 94 proc." – głosi raport.
Również osoby korzystające z przystanków tramwajowych zdecydowanie preferują przemieszczanie się drogą naziemną. "81 proc. spośród wszystkich wsiadających do tramwajów oraz 90 proc. spośród wszystkich wysiadających skorzystało z przejść naziemnych, by dostać się na przystanek tramwajowy lub go opuścić" – informuje Zielone Mazowsze.

Badanie wykazało, że w przypadku pieszych przechodzących przez całą ulicę Targową, taka sama liczba osób wybiera przejścia podziemnej i naziemne.
"Różnicę najprawdopodobniej można wyjaśnić brakiem przejścia naziemnego przez północne ramię skrzyżowania (wiele osób, pomimo niedogodności korzystania z przejścia podziemnego woli wybrać ten wariant, niż chodzenie na około przez trzy ramiona skrzyżowania) oraz niekorzystnym dla pieszych ustawieniem sygnalizacji świetlnej (trudno przejść przez ul. Targową w jednym cyklu)"– tłumaczą autorzy badania.